Drugi dzień w szkole miał być lepszy od pierwszego. Znałam już pare osób, ale wciąż byłam przecież nowa. Otworzyłam swoją szafkę po raz pierwszy tego dnia i wyciągnęłam książkę do biologi, lecz przed biologią miałam jeszcze 20-minutową lekcję z wychowawcą, którym był mój nauczyciel matematyki. Usiadłam blisko Grace. Niedaleko siedziały także Rachel i Laurie. Z przodu usiedli Justin i Jack. Ten pierwszy miał na nosie nowe okulary.
Nauczyciel mówił o sprawach organizacyjnych, a ja wcale go nie słuchałam. Cały czas zerkałam na Justina, nie wiem dlaczego, ale zauroczył mnie. Pisał coś w zeszycie, był leworęczny. Co prawda widziałam tylko jego plecy i tył głowy, ale to mi zupełnie wystarczało. Nie pierwszy raz zauroczyłam się w kimś, zdarzyło się to parę razy, w końcu jestem nastolatką.
- Julie! - usłyszałam głos Grace.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.
- Czy ty w ogóle mnie słuchasz?
- Nie, sorry, znaczy ja się zamyśliłam.
- To o czym tak myślisz?
- Potem ci powiem, ok? - musiałam jej powiedzieć, ale to nie był odpowiedni moment na to.
- Ok - za to ją lubiłam, zawsze była dla mnie wyrozumiała, i mimo że krótko się znałyśmy, ona była dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam.
Potem szybko poszłyśmy w kierunku klasy biologicznej, dziewczyna ostrzegła mnie przed nauczycielką uczącą tego przedmiotu, podobno czepiała się każdego i wszystkiego.
Usiadłam w trzeciej ławce, jak na wszystkich lekcjach i czekałam cierpliwie na nauczycielkę. Nagle do klasy wszedł Justin i Jack, od razu przykuł moją uwagę, był taki spokojny. Usiadł tym razem w drugiej ławce, przede mną! Starałam się zachować spokój, lecz nie było to proste. W środku krzyczałam.
- Dzień dobry - powiedziała nauczycielka, wchodząc do klasy i zamykając drzwi - otwórzcie książki na stronie 54 - usiadła przy biurku. Przyjrzałam się jej dokładniej, miała ona blond włosy i niebieskie oczy ukryte za okularami. Miała około 50 lat, nie więcej.
-Hormony to związki chemiczne wytwarzane w gruczołach dokrewnych, które regulują pracę wszystkich narządów, wymieni ktoś nazwy wszystkich gruczołów? - zgłosiła się tylko Rachel.
- Przysadka, tarczyca, nadnercze, trzustka i jądro lub jajnik.
- Bardzo dobrze. Najważniejszą funkcję pełni przysadka, pobudza ona podziały komórek, dzięki czemu rośniemy. Przysadka wytwarza także hormony tropowe, które wpływają na pracę innych gruczołów.
Lekcja zdawała się być bardzo długą, cały czas słuchałam nauczycielki, z resztą jak reszta klasy.
Jednak reszta lekcji minęła bardzo szybko, i za nim się obejrzałam była już przerwa obiadowa, na której siedziałam z dziewczynami przy jednym stole.
- Jack cały czas się na ciebie gapi - powiedziałam Grace.
- Wiem, ale niech on zrobi pierwszy krok, ja nie będę się ośmieszać - stwierdziła.
- Słusznie - powiedziała Rachel.
- To oznacza, że on tobie też się podoba? - zapytałam, uśmiechając się.
- No... tak, chyba tak, ale nawet go nie znam. Rzadko z nim rozmawiam i w ogóle.
- Czyli chciałabyś być z nim? - dociekałam.
- Szczerze? Tak, to chyba normalne, że podoba mi się jakiś chłopak, ale myślę, że to on powinien zrobić pierwszy krok.
- Rozumiem, w końcu jesteś dziewczyną, ale co jeśli on nic z tym nie zrobi?
- Nic, znajdę sobie lepszego - zaśmiała się - mamy dopiero 17 lat, a chłopaki potrafią być niezłymi dupkami w tym wieku.
-Mądrze gadasz - stwierdziła Laurie.
- A ty już zauważyłaś kogoś, Julie? - zapytała Grace.
- Tak... znaczy nie do końca, nie - zaczęłam się denerwować i zastanawiać czy na pewno mówić im o moim 'zauroczeniu'.
- To tak czy nie?
- No dobra, tak, ale nie powiem Wam tego tutaj,chodźcie - i pociągnęłam je w kierunku łazienki damskiej. Nie powinno nikogo tam być, wszyscy byli na stołówce. Stanęłyśmy przy umywalkach.
- Okropnie wyglądam - powiedziała Rachel patrząc w lustro, co było nie prawdą, była bardzo ładna.
- Wyglądasz ślicznie - uśmiechnęłam się do niej.
- Dobra, mów - powiedziała Grace.
- Ok, no więc, podoba mi się Justin. Jest taki słodki, ale ja się przy nim ośmieszyłam.
- Nie przejmuj się, na pewno się z ciebie nie śmiał - uspokoiła mnie Laurie.
Potem wyszłyśmy z łazienki i poszłyśmy na ostatnią lekcję, jaką był wf.
Tym razem obyło się bez mojej kompromitacji, nie miałam zamiaru strzelać goli, więc stanęłam na obronie i przynajmniej udawałam, że gram. Jestem beznadziejna i w ogóle mnie mam kondycji.
Po lekcjach, Grace podwiozła mnie do domu swoim Mini. Nie mieszkałam aż tak daleko szkoły, ale ona postanowiła mnie odwiedzić.
Zaprowadziłam ją do mojego pokoju, a sama poszłam po sok. Gdy go przyniosłam, dziewczyna siedziała na moim łóżku i rozglądała się po pokoju.
- Świetny pokój, a najlepszy jest ten kolaż - pokazała palcem na jedną ze ścian, która była oblepiona zdjęciami, pocztówkami i wycinkami z gazet, wszystko tworzyło całkiem niezłą całość.
- Wiesz, chciałam przyklejać tam tylko zdjęcia, ale potem doszło trochę innych pamiątek.
- Do której szkoły wcześniej chodziłaś? - zapytała, gdy zaczynało być między nami cicho.
- Do Grow High School, ale tylko przez rok, gdy dostałam możliwość chodzenia do waszej szkoły, od razu się zdecydowałam. Nic mnie tak nie trzymało - uśmiechnęłam się, a Grace cicho się zaśmiała.
- Nie miałaś przyjaciół? - zapytała, a ja lekko się zaśmiałam.
- Miałam tylko znajomych, byłam dość lubiana i pare razy miałam szanse chodzić ze szkolnymi przystojniakami, ale jakoś nie wychodziło, bo wiesz nie tylko wygląd się liczy. W każdym razie postanowiłam się lepiej uczyć i tak dalej...
- Rozumiem, publiczne szkoły takie są, co nie znaczy, że nasza się jakoś strasznie różni, jak na razie masz duże szczęście, ale radzę ci uważać. Te dwie, za przeproszeniem suki, potrafią nieźle na namieszać.
- Co zrobiły na przykład?
Nagle usłyszałam dźwięk smsa, podniosłam swoją komórkę i otworzyłam wiadomość.
Wyświetlił się filmik, na którym byłam ja, Grace, Rachel i Laurie. To była nasza rozmowa w łazience, kiedy wyznałam im, że podoba mi się Justin. Grace szybko spojrzała na wyświetlacz i zrobiła dziwną minę, na pewno była zdziwiona, bo przecież, w łazience miało nikogo nie być, i wkurzona, chyba wiedziała czyja to sprawka.
- Boże... - zdołałam powiedzieć tylko tyle.
- To na pewno one, nie raz robiły takie rzeczy, mogłam ci powiedzieć, mogłam być bardziej ostrożna... - zaczęła się obwiniać.
- To nie twoja wina - powiedziałam, ale w głębi obwiniałam siebie, co jeśli takiego smsa otrzymało więcej osób, wszyscy będą się ze mnie śmiać. Po mojej głowie chodziły przeróżne myśli.
- Spokojnie, to tylko krótka rozmowa, nie mówisz tam nic konkretnego, przecież Justin ma prawo ci się podobać, ale to co one zrobiły... One nie mają szacunku da czyjejś prywatności! Mogłam się czegoś spodziewać, bo były takie spokoje ostatnio.
- Przebiegłe żmije - powiedziałam.
- Jeżeli wyślą to komuś innemu, my zemścimy się 10 razy gorzej. Julie, nie przejmuj się tym, zniszczymy te żmije -powiedziała to tak pewnie, jakby była seryjnym mordercą.
- Mam tylko nadzieję, że nikt się o tym nie dowie, a już na pewno nie Justin, o Boże, a co jeśli?
Drugi rozdział :D Cieszę się, że już go napisałam, mimo że jest krótki. Nie mam zbyt wiele czasu, ponieważ muszę się uczyć. Moja mama nie jest zadowolona z moich ocen, ja też nie.
Jeżeli Wam się podoba, to komentujcie i polecajcie tego bloga. Dzięki z góry.
Niedługo dodam zdjęcia i opisy do zakładki bohaterowie i zrobię jakiś nagłówek.
Cudowny rozdział ♥ ♥ ♥ Ciekawie się zapowiada :) Czekam nn
OdpowiedzUsuń